piątek, 26 listopada 2010

26.11.2010 -- 72 dzień po przeszczepie

Wczoraj znowu byliśmy w Bydgoszczy na badanie chimeryzmu i przy okazji na podanie Cidofobru. Wynik chimeryzmu będzie za ok. 2 tygodnie. Jechaliśmy tam prosto ze szpitala. Ale Profesor Styczyński powiedział że mamy jechać na noc do domu i zgłosić się do naszego szpitala w Gdańsku dzisiaj. Więc przyjechaliśmy, dostałam kroplówkę z potasem i wróciliśmy do domku ( na razie do poniedziałku ) to zależy od moich wyników a ja czuję się bardzo dobrze a to zdięcie robione dzisiaj:

środa, 17 listopada 2010

17.11.2010 -- 62 dzień po przeszczepie

Dalej jesteśmy w szpitalu :(. Dzisiaj miałam USG i okazało się że w pęcherzu jest jeszcze skrzep, ale na szczęscie jest on już mniejszy. Nie wiem ile jeszcze będziemy tu siedzieć i nikt nam konkretnie nie może tego powiedzieć. Wyniki mam takie sobie:
WBC - 1,9 tys
PLT  -  30 tys
Hb  -  7,9
Ale ogólnie czuję się bardzo dobrze tylko się tu trochę nudzę bo nie wolno mi nigdzie wychodzić. Ale wczoraj miałam niespodziankę :) odwiedził mnie Pan Profesor Styczyński ;) Przyjechał tutaj do Gdańska na wykłady z lekarzami i przy okazji mnie odwiedził, sprawiając mi tym wiele radości.
Buziaczki;)

środa, 10 listopada 2010

10.11.2010 -- 55 dzień po przeszczepie

Niestety jestem w szpitalu ;) okazało się że oprócz tego zapalenia pęcherza w moim układzie moczowym powstały wielkie skrzepy krwi. W czwartek kiedy przyszliśmy założyli mi wkłucie i cewnik przez który podali mi aktylizę ( taki lek na rozpuszczenie skrzepów ). Na szczęście w tym samym dniu wyciągneli mi ten cewnik, a dzień później " urodziłam" 2 wielkie skrzepy wielkości 4 cm każdy!!! Byłam drugi raz na USG i okazało się że jest już lepiej ale jeszcze trochę skrzepików zostało i muszę je wysiusiać dlatego dostaję kroplówki płuczące i furosemid. Wyniczki trochę mi spadły:
WBC - 3 tys
RBC -  2,8 tys
PLT - 35 tys
Ale jak już wysiusiam te skrzepy to wyciągną mi wkłucie i pójdę do domku mam nadzieję że będzie to jak najszybciej.
Choć nie mogę powiedzieć złego słowa o szpitalu w Gdańsku troszkę mi się już tu nudzi bo muszę siedzieć tylko w pokoju ;)
Buziaczki;)

poniedziałek, 1 listopada 2010

1.11.2010 -- 46 dzień po przezszczepie

Jestem od piątku w domku nareszcie wróciliśmy z tej Bydgoszczy i teraz będę jeździła na ten lek do Gdańska ( opowiem dlaczego). A więc tak:
Kiedy byliśmy ostatni raz w Bydgoszczy tata pytał pielęgniarki na którą mamy być ona powiedziała że tak ok.10.00 jak już będzie po obchodzie potem przyszła szanowna pani doktor Krenska, dała nam wypis i na tym wypisie była informacja o tym że mamy iść na badania do Gdańska w środę dzień przed przyjazdem do Bydgoszczy. Ta pani powiedziała że jednak nie mamy iść ale po chwili dodała że jak chcę to mam iść bo mam trochę za dużo leukocytów ( miałam 12,6 tys) i dodała jeszcze że przy następnym badaniu zobaczymy czy to nie jest nawrót choroby. Ja tam omało nie dostałam zawału no ale dobra. Pojechaliśmy do domu, w środę poszliśmy na badania miałam dość dobre wyniki a leukocyty spadły do 10,9 tys. i mój Doktorek wytłumaczył mi że leukocyty mogą być podwyższone przy stanach zapalnych. Następnego dnia kiedy byliśmy już prawie w Bydgoszczy zadzwoniła do mamy szanowna doktor Krenska i spytała czy przypadkiem nie zapomnieliśmy że mamy przyjechać. Kiedy już dotarliśmy na miejsce mama poszła mnie zarejstrować na izbie przyjęć a ja z tatą poszliśmy do góry bo strasznie mi się chciało siusiu ;). Na wejśćie dostaliśmy OPR co tak późno przyjechaliśmy a najciekawsze jest to że pretensje miała taka jedna wredna piguła która ma się tam za niewiadomo kogo .Tata pyta się jej na którą możem iść salę żebym mogła się wysiusiać a ona mówi że mam iść do tej łazienki dla wszystkich bo sala jest jeszcze nie przygotowana. Tata się wkurzył i mówi do niej " To wy nas opieprzacie że my za późno przyjeżdżamy a jeszcze nie macie sali gotowej? " W końcu jakoś doczekaliśmy się tej sali, przyszła mama a za chilę sznowna pani dr. Krenska i wyskoczyła z jadaczką na mamę że niby mama robi sobie co chce, przyjeżdża o której chce, wybiera sobie gdzie mam robić badania itp. Ta Krenska jest po prostu jakaś żałosna. A........ i jeszcze ta wredna pielęgniara poszła się poskarżyć do tej lekarki że niby mama ma do niej pretensje że jeszcze sala nie jest gotowa ( a mama była przecież wtedy na izbie przyjęć i tata to powiedział ale dobra). Później zawołali mnie do zabiegowego i kłuli mnie 10 razy!!!  i się nie udało ani pobrać krwi ani nic. Potem przyszedł Profesor Styczyński ( najlepszy i najmilszy lekarz z Bydgoszczy) i powiedział że dzisiaj nie podadzą mi tego leku bo po prostu nie ma jak i że o 19.00 przyjdą nowe pielęgniarki i wtedy spróbują zrobić mi wenflon. O 19.00 przyszły dwie nawet fajne pielęgniarki i za pierwszym razem im się udało ( tamte chyba specjalnie mnie tak pukuły). Za parę minut przyszedł następny wielki pan doktor Kołtan i miał do mnie pretenste że " co to jest za chisteryzowanie jak cię kłują?. My cię tu przetrzymamy tydzień" i wyszedł potem znowu przyszedł i bredził coś od rzeczy żeby mnie wkurzyć ale ja po prostu traktowałam go jak powietrze ;). Na noc dostałam kroplówki więc cały czas siusiałam. Nastepnego dnia nie zrobili mi żadnych badań nawet morfologi!!, podali ten lek i przyszła Krenska znowu miała jakieś wonty do mamy itp. ale mama już się tym nie przejmowała dała wypis i od teraz będziemy jeździć na ten lek do Gdańska. W tej Bydgoszczy jest na prawdę okropnie a najgorsza jest ta cała Krenska. Ja szanuję i mam zaufanie tylko do Profesora Styczyńskiego i Doktora Dębskiego.
Buziaczki;)